Jan Kulczyk (63 lata) został zatrzymany przez policję. Postawiono mu zarzut uszkodzenia kilkuset wiat przystankowych na terenie całej Polski.
Sprawa jest rozwojowa - informuje prokuratura.
Kilkuletnie dochodzenie w sprawie zniszczeń mienia
publicznego tkwiło w martwym punkcie. Punktem zwrotnym okazało się zatrzymanie 17-letniego Jacka B., mieszkańca Pragi Północ. – Podejrzany stał na przystanku. Ubrany był na
sportowo. Jedna szyba w wiacie była już zniszczona tydzień temu, a jego wyraz
twarzy sugerował, że może on chcieć zniszczyć pozostałe. Policjanci wydziału
prewencji ruszyli do akcji. Brawurowa akcja 10 funkcjonariuszy zakończyła się
sukcesem. Jacek B. został zatrzymany – wspomina rzecznik prasowy komendanta głównego policji, inspektor dr Mariusz
Sokołowski. Niestety tym razem podejrzany
nie przyznał się do winy. Ponadto przez 3 lata, aż do dnia poprzedzającego zatrzymanie znajdował się w śpiączce, po tym
jak na jednym z przesłuchań zdecydował się kilkadziesiąt razy uderzyć głową w
pięść przesłuchującego go funkcjonariusza. Jednak tym razem otworzył on policjantom oczy na całą sprawę. – Początkowo milczał. Ale po tym jak
go skatowaliśmy, przepraszam przesłuchaliśmy, zaczął mówić. Krzyczał, że nie
jest idiotą, żeby rozbijać szybę i później moknąć w deszczu, bedąc jednocześnie
wystawionym na działanie wiatru. Według jego słów nie mógł tego zrobić nikt
biedny, bo biedni jeżdżą komunikacją miejską i nie strzelaliby sobie sami w
stopę. Wspomniał też, że jego wyraz twarzy wynikał właśnie z faktu wybicia
przez kogoś szyby na przystanku. – kontynuuje rzecznik. Jackowi B.
postawiono zarzut nielegalnego posiadania broni i podjęto czynności
wyjaśniające, kto komu miał strzelać w stopę. Następne 3 miesiące spędzi więc w areszcie śledczym.
Jednak jeden z funkcjonariuszy
zdecydował się - w oparciu o zeznania
Jacka B. - zastanowić nad sprawią wiat raz jeszcze. Na wyniki nie trzeba było długo czekać. Rozpoczęto obserwację
najbogatszego człowieka w Polsce. Jeszcze tego samego wieczora zaobserwowano go,
gdy niszczył przystanek nieopodal szkoły na warszawskiej Pradze. Zdecydowano się nie reagować i wezwać posiłki
z BOA. „Nareszcie” powiedział, funkcjonariuszom Kulczyk tuż po zatrzymaniu. – J... biedę! Nienawidzę biednych. Chcę dla nich jak najgorzej, jednak moje pomysły
ekonomiczne i wspieranie policji (Jan Kulczyk jako przedstawiciel firmy Volkswagen zaopatrywał policję i UOP w samochody)
okazywały się niewystarczające. Postanowiłem przejść do akcji bezpośredniej. Wiedziałem, że represje i tak dotkną najuboższych. Łącznie
zniszczyłem kilkaset przystanków żeby biedacy i ich dzieci mokli lub marźli na mrozie. Tak
ich nienawidziłem. – opowiada "Medialnym Faktom" zatrzymany. Kulczyk został przez
funkcjonariuszy pouczony i zwolniony do domu jeszcze tego samego dnia.