środa, 19 grudnia 2012

TO WAŁĘSA WPROWADZIŁ STAN WOJENNY / Recenzja

KULTURA

No i bomba wybuchła!! Tak długo oczekiwana książka Z. Brzezińskiego o kulisach wprowadzenia stanu wojennego i roli, jaką odegrał w nich Lech Wałęsa, w końcu się ukazała. I okazało się, że naprawdę warto było czekać tę parę ładnych lat, by wreszcie dowiedzieć się, że to nie kto inny tylko Lech Wałęsa odpowiada bezpośrednio za stan wojenny! I to nie w sposób, jaki przyjść może od na myśl po przeczytaniu tych słów. Przywódca "Solidarności" był - jak wynika z omawianej książki - jednocześnie inicjatorem i pomysłodawcą wydarzeń z 13 grudnia 1983.


Autor, były pułkownik CIA i kuzyn słynnego Zbigniewa, dotarł do absolutnie sensacyjnych dokumentów i skłonił tylko sobie znanym sposobem do rozmowy osoby stojące za kulisami tamtych wydarzeń, na czele z samym Wałęsą i gen. Jaruzelskim.
Okazuje się, że te strzępy informacji, które dochodziły nas o słynnym "Bolku" kompletnie nie odpowiadają prawdzie. Stanowiły one fałszywkę, wyprodukowaną jednak nie - jak można było dotąd sądzić - dla skompromitowania Wałęsy wśród opozycji, czy też dla szantażowania późniejszego prezydenta. Ich zadaniem było osłonięcie o wiele głębszej tajemnicy i to przed samymi funkcjonariuszami SB. Takimi, którzy byli ciekawi, dlaczego organy bezpieczeństwa interesują się jakimś skromnym robotnikiem. Lech Wałęsa miał jednak z pielęgnowanym publicznie wizerunkiem zwykłego robotnika tyle wspólnego co Maciarewicz z prawdą.

Naprawdę był jednak przez niemal całe lata 60.i 70. PRL-owskim superagentem , zakonspirowanym nawet przed najwyższymi funkcjonariuszami SB czy wywiadu. Po wyczynach godnych Jamesa Bonda, kapitana Klossa czy Arnolda Schwarzeneggera w ''Prawdziwych kłamstwach" zainteresował się nim wywiad radziecki, a przynajmniej ta jego część, jaka pragnęła przyłączenia Polski do ZSRR. Lech Wałęsa, który otrzymał teraz pseudonim "Łajka", wraz z stojącym bardziej za kulisami drugim agentem o kryptonimie "Alik", zmontował ruch "Solidarności" na rozkaz swoich radzieckich mocodawców. Chcieli oni zmusić, niechętne temu pomysłowi, ścisłe kierownictwo ZSRR do okupacji Polski i włączenia jej do tego państwa jako kolejnej republiki radzieckiej. Na szczęście zapobiegł temu gen. Wojciech Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny i rozbijając zinfiltrowaną przez sowiecką agenturę "Solidarność". W ten sposób spiskowcy pozbawieni zostali pretekstu do interwencji, a nasz kraj zachował niepodległość.
Jak okazuje się Wałęsa nie został jednak zwerbowany przez Rosjan "na wyłączność". Pozostał bowiem wciąż agentem polskim. W dodatku wszystko wskazuje na to, że był nie tylko agentem podwójnym, ale nawet poczwórnym, bo szpiegował nie tylko dla Amerykanów, ale i prężnie rozwijającego się wywiadu Mongolskiej Republiki Ludowej. I to właśnie Wałęsa przekazał naszemu wywiadowi szczegóły spisku i plany inwazji oraz przygotował wraz z władzami PRL-u jedną możliwą w ówczesnych warunkach kontrakcję - stan wojenny. Potwierdza to gen. Jaruzelski. - Tak, mieliśmy takie informacje i tak, dostawaliśmy je od Wałęsy. Z tego, co wiem współpracował on nie tylko z SB, ale i kontrwywiadem wojskowym, wywiadem gospodarczym i przyjaznymi nam Mongołami. Można więc powiedzieć, że otrzymywaliśmy wiadomości z czterech źródeł - mówi były w książce prezydent i I sekretarz KC PZPR.
Najważniejsze plany inwazji Jaruzelski dostał od Wałęsy osobiście podczas nieoficjalniej wizyty w Mongolii w październiku 1981 r. Tam też szef "Solidarności" zaproponował wprowadzenie stanu wojennego jako jedynego rozsądnego wyjścia z trudnej sytuacji. Relacja Jaruzelskiego ze spotkania odpowiada też na pytanie: w jaki sposób Wałęsie udawało się przez tyle lat uniknąć wykrycia. Otóż okazuje się, że był on prawdziwym mistrzem kamuflażu. Podczas spotkania był bardzo wysokim, brodatym niebieskookim blondynem bez jednej ręki.
Właśnie w tej jurcie Wałęsa przekazał Jaruzelskiemu plany
inwazji
Wałęsa o swoich dokonaniach mówi skromnie, wręcz nieśmiało, jakby były czymś zwyczajnym. Wystarczająco głośno mówią wydobyte z głębokich szaf wywiadowczych archiwów dokumenty i świadkowie ówczesnych wydarzeń. Wśród tych ostatnich najważniejszy jest generał Jaruzelski. Także on też najlepiej tłumaczy, dlaczego przez tak wiele lat udało się zachować tajemnicę o rzeczywistym podłożu wydarzeń z grudnia 1981 r. - Oczywiście, że miałem ogromną ochotę wyjawić całą prawdę i przekonać ostatecznie wszystkich, iż jestem głębokim patriotą i uratowałem wtedy kraj przed katastrofalnym niebezpieczeństwem. Po pierwsze nie chciałem jednak "wsypać" Wałęsy, który też przecież bardzo wiele dobrego dla Polski zrobił. Poza tym autorzy planu podboju Polski mieli i wciąż mają ogromne wpływy zarówno u nas, jak i w Rosji. Przypominam przecież, że w ciągu 3 lat zginęło trzech przywódców Związku Radzieckiego: Breżniew, Andropow i Czernienko. Był to niewątpliwie rezultat rozpraw pomiędzy frakcją pro- i antyinwazyjną. Mówiąc szczerze bałem się o życie swoje i rodziny. Jednak najbardziej żal mi tej rzeszy żołnierzy i ZOMO-wców, która w grudniu 1981 r. stanęła na wysokości zadania i spełniła w pełni patriotyczny obowiązek, broniąc naszej niepodległości, a teraz jest traktowana jak bandyci. To prawdziwi Żołnierze Wyklęci III RP.
Zapomniani bohaterowie walki o niepodległość Polski
Choć książka odsłania prawie całe kulisy stanu wojennego, to wciąż pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi. Jedną z nich jest wspomniana wyżej sprawa rzeczywistych przyczyn śmierci trójki przywódców ZSRR. Drugą tajemnica agenta "Alika", o którym wiadomo, że przez cały okres pierwszej "Solidarności" pociągał za sznurki z głębokiego cienia. Robił to także w okresie stanu wojennego z podziemnymi strukturami związku, bowiem dzięki swoim kontaktom udało mu się uniknąć internowania. Brzezińskiemu wprawdzie nie udało się dotrzeć do niezbitych dowodów, jednak zdaje się niedwuznacznie sugerować, iż to w tamtych mrocznych czasach tkwią prawdziwe korzenie konfliktu pewnego byłego prezydenta z pewnym byłym premierem, którzy nie lubią się jak pies z kotem, albo - mówiąc metaforycznie - niczym Łajka z Alikiem.
Agent Bolek - Zbawca Świata to naprawdę znakomita pozycja, idealny prezent na gwiazdkę nie tylko dla tych, którzy interesują się najnowszą historią naszego kraju. Napisana w znakomitym stylu i z głębokim znawstwem tematu. Bardziej sensacyjna od Jamesa Bonda, bardziej fantastyczna od powieści fantasy i bardziej prawdziwa od najprawdziwszej prawdy. Z pewnością najlepsza, a obok "50 twarzy Greya" również najważniejsza pozycja bieżącego sezonu wydawniczego. Miejmy nadzieję, że nie zawiedziemy się także na następnej zapowiadanej części "Sekretnej historii Lecha Wałęsy" i Brzeziński postępuje tu zgodnie z przykazaniem Alberta Hithcocka, że opowieść powinna zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.