Przeciwko zmianom głosowali posłowie
klubu Solidarna Polska. Liberalizacja prawa nie jest sposobem na
rozwiązanie problemów więziennictwa. Jako katolik nie mogę
zaakceptować, że oprócz kary więzienia, zniesiono także kary
cielesne a zwłaszcza karę śmierci dla wyjątkowych zwyrodnialców.
– uzasadniał lider, Zbigniew Ziobro.
Problem zalewu więzień przez osoby
skazane za stosunki jednopłciowe wiązał się z tym, że Narodowy
Fundusz Zdrowia nie chciał refundować przymusowego leczenia,
argumentując, iż homoseksualizm został skreślony z lisy chorób
przez Światową Organizację Zdrowia. W związku z tym, zgodnie z
ustawą każda osoba, która nie poddała się leczeniu podlegała
karze pozbawienia wolności.
Adam – 33-letni student Zarządzania
i Marketingu w Wyższej Szkole Innowacji i Zarządzania w Radomiu –
miał 1 stycznia stawić się w zakładzie karnym we Wronkach.
Pisałem odwołanie do sądu, że nie mogę odbyć leczenia, bo NFZ
go nie refunduje. Odpisano mi, że kwestia finansowania przez NFZ nie
leży w gestii Ministerstwa Sprawiedliwości. W Ministerstwie Zdrowia
dowiedziałem się, że nie mogę zostać poddany leczeniu, bo to już
nie choroba, więc nie ma podstaw do refundacji prowadzenia terapii.
Gdyby nie zmiana w ustawie, prawdopodobnie poszedłbym siedzieć.
Zapytany przez MF Minister
Sprawiedliwości Jarosław Gowin mówił – Jest taka rzymska
sentencja: Dura lex, sed lex.
Sądy mają egzekwować prawo i to właśnie by robiły. Jednak,
ponieważ NFZ odmawiał wydawania zaświadczeń o heteroseksualności,
mogłoby się skończyć tak, że trzeba byłoby zamknąć w
więzieniach 40 mln Polaków, a takiemu zadaniu pewnie byśmy nie
podołali, dlatego przyjąłem nowelizację z dużą ulgą.
Janusz, przewodniczący Ruchu Palikota,
wyraził wielkie zadowolenie z wprowadzonych zmian, podobnie jak jego
partyjny kolega Robert Biedroń, którego przed wyrokiem chronił
jedynie immunitet. Cieszę się, że nie będę pierwszym więźniem
politycznym w wolnej Polsce. - mówił Biedroń na konferencji
prasowej.
Już od piątku można bez skrępowania uprawiać w Polsce homoseksualizm. Rzecznik ONR Marian Kowalski, pytany
przez dziennikarzy Gazety Wyborczej, czy możemy spodziewać się
samosądów, odpowiedział, że on jako rzecznik nie rozmawia z
dziennikarzami.
