Zaginiony 11 listopada Marsz Niepodległości odnalazł się w Turcji. Taką informację przekazał polski konsul w tym kraju. Wycieńczoną grupę 10 tysięcy rodaków zlokalizował nad Cieśniną Dardanele dron wysłany na poszukiwania uczestników marszu przez polski rząd.
- To niedobitki – informuje konsul
Marian Stefan. - Szacujemy, że ok. 90 tysięcy osób zmarło w
drodze z wycieńczenia, z powodu kanibalizmu oraz w bratobójczych
walkach, które zaczęły się już w Warszawie. W tym momencie
ustalamy, dlaczego organizatorzy zmienili trasę i ruszyli na Bliski
Wschód. W dodatku bez żadnego przygotowania.
„Medialne Fakty” dotarły do
jednego z żyjących przywódców prawicowej grupy, Mariana
Kowalskiego – rzecznika prasowego Obozu Narodowo-Radykalnego. Według jego relacji
nieporozumienia, co do celu patriotycznej manifestacji, zaczęły się
po odpaleniu pierwszych rac w Alejach Jerozolimskich. - Ewidentnie
ferment zasiali policjanci przebrani za kiboli. To oni pierwsi
sypnęli w nas brukiem. Musieliśmy odpowiedzieć. Po 18 godzinach
dramatycznych walk, kiedy byliśmy pewni, że wszyscy prowokatorzy
już nie żyją, Artur Zawisza (były poseł, działacz Prawicy RP –
przyp. „MF”) rzucił pomysł, aby odzyskać Jerozolimę z rąk
Żydów i Arabów. Na fali narodowego uniesienia uczestnicy marszu
podchwycili pomysł jednogłośnie i ruszyliśmy.
Z dalszej relacji Kowalskiego wynika, że w Bułgarii doszło do kolejnych samosądów. Kohorty, w które zgrupowali się w drodze narodowcy, zaczęły się wzajemnie oskarżać o posiadanie w szeregach policyjnych konfidentów. Czystki w formie skrytobójstw, pokazowych procesów oraz brutalnych masakr przeciwników pochłonęły jednego dnia 40 tysięcy ludzi. Według niektórych świadków najokrutniejsze bandy oszczędzały tylko tych, którym numer 997 mylił się z numerami: 998 i 999.
- Wtedy nadszedł wielki głód –
mówi wzruszony Kowalski. - Urocze rodziny z dziećmi, starcy...
Wszyscy umierali z wycieńczenia, a my, mężczyźni, żeby przeżyć
i odzyskać Święte Miasto z rąk niewiernych, posilaliśmy się tą
milionową w naszych chwalebnych dziejach ofiarą z polskiej krwi.
Nieprawda, że były masowe gwałty, rzekomo napalonych, rzekomych
kiboli. Wszystkie kobiety, dzieci i starcy obu płci oddawali się
żołnierzom z kohort po dobroci. Jestem dumny z nas, Polaków. Za
rok nam się uda.
Pozostali przy życiu uczestnicy marszu
trafią teraz do obozów przejściowych w Strefie Gazy. Premier
Izraela Benjamin Netanjahu uspokoił polską opinię publiczną, że
nie będzie zemsty za Jedwabne, szczególnie że w Izraelu nie ma stodół.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też,
że prokuratura sprawdza, jaką rolę odegrał w tym wszystkim
producent rac i materiałów wybuchowych używanych przez
manifestantów. Jest to tajemniczy izraelski milioner Mosze
Ambergold. Policja przekazała specjalistycznym laboratoriom do
zbadania próbki jego wyrobów. Technicy sprawdzą, czy nie zawierają
środków psychoaktywnych, które mogłyby upośledzać zdolność
postrzegania rzeczywistości przez prawicę.