środa, 14 listopada 2012

PRECZ Z BIEDNYMI BANDYTAMI



Po wielomiesięcznym dochodzeniu śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie ustalili, kto dzwoni do ludzi o różnych porach dniach i nocy, proponując korzystne oferty handlowe. Jak zwykle winnymi nękania bogatych (doniesienie złożył Leszek Balcerowicz) okazali się biedni.


- Prokuratorzy wykryli przestępczą siatkę liczącą co najmniej 10 milionów osób - mówi rzecznik warszawskiej prokuratury Dariusz Ślepokura. - Biedni ludzie organizowali się w małe, liczące od jednej do 200 osób grupy przestępcze zwane w ich żargonie „kolsenters”. Przybierały one nazwy znanych korporacji transnarodowych, banków, wydawnictw, żeby zmylić konsumenta i nabić go, mówiąc kolokwialnie, w butelkę.


Proceder był prowadzony na gigantyczną skalę. Praktycznie pod każdą firmę działającą w Polsce podszywało się jakieś „kolsenter”, zwane też dla niepoznaki „biurem obsługi klienta”, a w firmach jednoosobowych „sekretariatem prezesa”. - 10 milionów pałających żądzą zysku biednych ludzi to dolna granica szacunkowa - tłumaczy prokurator Ślepokura. - Uczestniczyć w tym procederze mogło nawet 35 milionów bandytów.

Wojnę biednym ludziom wydał prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszek Balcerowicz, ale jak mówi, stoi za nim cała setka najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”. - Dzwonią do nas między 8.00 rano a 16.00, między 16.00 a 21.00, a zdarzają się nawet połączenia nocne. Zawsze z tą irytującą melodią na początku: „tiriririririririririri”. Chcą nam sprzedać kredyt, ubezpieczenie, książkę kucharską, biżuterię antyalergiczną albo pończochy nie uciskające. Szlag może człowieka trafić! Zapamiętajcie sobie, biedacy: my, bogaci, mamy gdzieś wasz handel! Nic od was nie chcemy, nic wam nie dajemy i nie damy, więc przestańcie nas nękać! - irytuje się Balcerowicz.

Prokurator generalny Andrzej Seremet już zapowiedział, że śledztwo z pewnością nie pójdzie w stronę umorzenia. Wcześniej premier Donald Tusk stwierdził, że „straty społeczne są zbyt duże, by przymykać oko na przestępczość biednych, tylko dlatego, że są biedni”.

Jaka przyszłość czeka biednych z prawomocnymi wyrokami, jeśli takie faktycznie zapadną? Doradca zarządu PKPP Lewiatan Jeremi Mordasewicz widzi w tym ogromną szansę dla biedaków. - W Grecji jest mnóstwo pracy, której nie chcą się podjąć Grecy, ale na szczęście polski pracownik staje się coraz bardziej świadomy i mobilny i weźmie przysłowiowe byle gówno za przysłowiowe trzy grosze.