To zaskakujące słowa przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wypowiedział na zakończenie dzisiejszej porannej konferencji prasowej.
Zdumieni dziennikarze wiązali tę wypowiedź z wczorajszym niefortunnym przejęzyczeniem, w wyniku którego abp stwierdził, że dzieci wciągają księży w pedofilię oraz z prowokacją TVN-u, podczas której dziennikarz tej stacji nakłonił blogerów modowych i youtuberów do wypowiedzi na temat takich projektantów jak: Helmut Kohl czy Schleswig-Holstein. Stąd też media próbowały zinterpretować ją jako chęć uzyskania przez abp Michalika prawa do publicznego i bezkarnego wygadywania różnych bzdur i wypowiadania się na temat, których nie przemyślał, na których się nie zna i o których nie ma zielonego pojęcia.
Jednak na zwołanej kilka godzi później kolejnej konferencji oznajmił, że został kompletnie źle zrozumiany.
- Chciałem po prostu poruszyć sprawę powszechnej w Internecie pornografii, która przyczynia się deprawacji dzieci w niemal takim samym stopniu co rozwody, zwrócić uwagę na coraz większą pustkę i tanią sensacyjność treści zawartych w mediach oraz przypomnieć o niezwykle istotnej roli modlitwy różańcowej w osiągnięciu zbawienia. Niestety dziennikarze złapali mnie w absolutnie nieodpowiedniej chwili - podczas konferencji prasowej - kiedy byłem kompletnie nieprzygotowany na obecność osób związanych z mediami i myślałem zupełnie o czymś innym. Stąd też może niezupełna adekwatność moich słów i niezupełna ich zgodność z tym, co chciałem przekazać. Wydawało mi się, że mówię o różańcu i pornografii, a w rzeczywistości moje usta wypowiadały te, cokolwiek może niestosowne, słowa. W dodatku wypowiedź ta została przez dziennikarzy błędnie zinterpretowana i zupełnie wyrwana z kontekstu - stwierdził abp Michalik.