niedziela, 10 lutego 2013

KWAŚNIEWSKI WSPÓŁPRACOWAŁ Z CIA



To już pewne - polska lewica się nie zjednoczy. Medialna awantura Aleksandra Kwaśniewskiego z Leszkiem Millerem o odpowiedzialność za tortury CIA w Polsce przekreśliła ostatecznie szanse na pojednanie SLD, obozu byłego prezydenta i Ruchu Palikota.



Aleksander Kwaśniewski jako współpracownik CIA
Zarzewiem konfliktu była wypowiedź lidera Sojuszu podczas konferencji prasowej w Sejmie. Przyparty do muru przez korespondenta "Medialnych Faktów" Miller przyznał, że faktycznie na terytorium Polski istniały tajne więzienia CIA, w których torturowano afgańskich talibów i że osobiście akceptował ten stan rzeczy. W emocjonalnym wystąpieniu stwierdził jednak, że całą winę za to ponosi Aleksander Kwaśniewski. Według relacji szefa SLD, jesienią 2001 r. w Pałacu Prezydenckim, w czasie całonocnej, wyczerpującej burzy mózgów, ówczesny prezydent przyłożył mu do serca kordelas leśnika polskiego (rodzaj broni białej - przyp. MF), który otrzymał od Lasów Państwowych i grożąc śmiercią, kazał złożyć podpis pod dokumentem dającym wolną rękę amerykańskim agentom na terytorium Polski. Leszek Miller wyjawił również, że w nieoficjalnym spotkaniu uczestniczyli: Włodzimierz Cimoszewicz, który przytrzymywał Millera, kiedy prezydent bił go po twarzy i w brzuch oraz Marek Siwiec, który, będąc kompletnie pijany (Kwaśniewski brał wtedy leki), w ohydny sposób parodiował papieża i podtapiał ówczesnego premiera czystą wodą.

Na te sensacje zareagował natychmiast były prezydent. W wieczornej "Kropce nad i" Monika Olejnik pytała Aleksandra Kwaśniewskiego, czy spotkanie opisane przez lidera SLD faktycznie się odbyło. - Tak, było, ale co do szczegółów Miller bredzi - ocenił Kwaśniewski na antenie TVN24. - Ja wtedy nie piłem, bo wróciłem właśnie z Filipin, gdzie poświęcałem pomnik poświęcony polskim oficerom zabitym w Charkowie i złapałem jakąś wstrętną egzotyczną chorobę, więc brałem leki. Ale Miller był nieźle zrobiony. Wykrzykiwał coś o podatku liniowym i likwidacji barów mlecznych. Przypominam, że było to tuż po wygranych przez lewicę wyborach. Korzystając z okazji, wrzuciłem mu temat tajnych więzień. W stanie, w jakim był, ten skrytopijca podpisałby wszystko. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że podpis mój i zmuszenie do podpisu premiera, wymusił na mnie brutalnie prezydent Bush, który tydzień wcześniej w Białym Domu, w Gabinecie Owalnym, przyłożył mi do głowy dildo Billa Clintona (wtedy myślałem, że to rewolwer) i zagroził wysadzeniem Warszawy atomówką, jeśli Polska nie zgodzi się na tajne więzienia CIA. Nie miałem wyjścia.

Po tych słowach byłego prezydenta nie ulega wątpliwości, że jakiekolwiek pojednanie z Leszkiem Millerem jest niemożliwe. - Pyta pani, jak w świetle tych wydarzeń wygląda perspektywa zjednoczenia lewicy. Proszę mi wybaczyć dosadność, pani Moniko, ale odpowiem słowami mojego przyjaciela, prawdziwego lidera polskiej parlamentarnej lewicy (bo, nawiasem mówiąc, ja jestem tylko i aż patronem i guru całej lewicy polskiej), Janusza z Ruchu Palikota: kładę laskę na tego fiuta. Miller to chuj, nie lewica - mówił w "Kropce nad i" Aleksander Kwaśniewski.

Tymczasem rzecznik byłego prezydenta USA George'a W. Busha oświadczył, że ówczesny prezydent RP nie był nijak zastraszany, a na współpracę z CIA poszedł za cenę zdobycia przez jego córkę, Aleksandrę Kwaśniewską, drugiego miejsca w III edycji polskiego "Tańca z gwiazdami" i ślub z krasnostawskim księciem kefiru.