To już pewne - polska lewica się nie zjednoczy. Medialna awantura Aleksandra Kwaśniewskiego z Leszkiem Millerem o odpowiedzialność za tortury CIA w Polsce przekreśliła ostatecznie szanse na pojednanie SLD, obozu byłego prezydenta i Ruchu Palikota.
Aleksander Kwaśniewski jako współpracownik CIA |
Zarzewiem konfliktu była wypowiedź
lidera Sojuszu podczas konferencji prasowej w Sejmie. Przyparty do
muru przez korespondenta "Medialnych Faktów" Miller przyznał, że
faktycznie na terytorium Polski istniały tajne więzienia CIA, w
których torturowano afgańskich talibów i że osobiście akceptował
ten stan rzeczy. W emocjonalnym wystąpieniu stwierdził jednak, że
całą winę za to ponosi Aleksander Kwaśniewski. Według relacji
szefa SLD, jesienią 2001 r. w Pałacu Prezydenckim, w czasie
całonocnej, wyczerpującej burzy mózgów, ówczesny prezydent
przyłożył mu do serca kordelas leśnika polskiego (rodzaj broni
białej - przyp. MF), który otrzymał od Lasów Państwowych i
grożąc śmiercią, kazał złożyć podpis pod dokumentem dającym
wolną rękę amerykańskim agentom na terytorium Polski. Leszek
Miller wyjawił również, że w nieoficjalnym spotkaniu
uczestniczyli: Włodzimierz Cimoszewicz, który przytrzymywał
Millera, kiedy prezydent bił go po twarzy i w brzuch oraz Marek
Siwiec, który, będąc kompletnie pijany (Kwaśniewski brał wtedy
leki), w ohydny sposób parodiował papieża i podtapiał ówczesnego
premiera czystą wodą.
Na te sensacje zareagował natychmiast
były prezydent. W wieczornej "Kropce nad i" Monika Olejnik
pytała Aleksandra Kwaśniewskiego, czy spotkanie opisane przez
lidera SLD faktycznie się odbyło. - Tak, było, ale co do
szczegółów Miller bredzi - ocenił Kwaśniewski na antenie TVN24.
- Ja wtedy nie piłem, bo wróciłem właśnie z Filipin, gdzie
poświęcałem pomnik poświęcony polskim oficerom zabitym w
Charkowie i złapałem jakąś wstrętną egzotyczną chorobę, więc
brałem leki. Ale Miller był nieźle zrobiony. Wykrzykiwał coś o
podatku liniowym i likwidacji barów mlecznych. Przypominam, że było
to tuż po wygranych przez lewicę wyborach. Korzystając z okazji,
wrzuciłem mu temat tajnych więzień. W stanie, w jakim był, ten
skrytopijca podpisałby wszystko. Na swoje usprawiedliwienie dodam,
że podpis mój i zmuszenie do podpisu premiera, wymusił na mnie
brutalnie prezydent Bush, który tydzień wcześniej w Białym Domu,
w Gabinecie Owalnym, przyłożył mi do głowy dildo Billa Clintona
(wtedy myślałem, że to rewolwer) i zagroził wysadzeniem Warszawy
atomówką, jeśli Polska nie zgodzi się na tajne więzienia CIA.
Nie miałem wyjścia.
Po tych słowach byłego prezydenta nie
ulega wątpliwości, że jakiekolwiek pojednanie z Leszkiem Millerem
jest niemożliwe. - Pyta pani, jak w świetle tych wydarzeń wygląda
perspektywa zjednoczenia lewicy. Proszę mi wybaczyć dosadność,
pani Moniko, ale odpowiem słowami mojego przyjaciela, prawdziwego
lidera polskiej parlamentarnej lewicy (bo, nawiasem mówiąc, ja
jestem tylko i aż patronem i guru całej lewicy polskiej), Janusza z
Ruchu Palikota: kładę laskę na tego fiuta. Miller to chuj, nie
lewica - mówił w "Kropce nad i" Aleksander Kwaśniewski.
Tymczasem rzecznik byłego prezydenta
USA George'a W. Busha oświadczył, że ówczesny prezydent RP nie
był nijak zastraszany, a na współpracę z CIA poszedł za cenę
zdobycia przez jego córkę, Aleksandrę Kwaśniewską, drugiego
miejsca w III edycji polskiego "Tańca z gwiazdami" i ślub z
krasnostawskim księciem kefiru.