Ekskluzywny wywiad z prezesem Rady Ministrów Donaldem Tuskiem. Tylko "Medialnym Faktom" najwyższy urzędnik w państwie ujawnia swoje najskrytsze plany rządowe oraz prywatne poglądy. Rozmawiał red. Franciszek Czarny, podsłuchiwał red. Benedykt Dykta.
Donald Tusk: Ten tytuł należy mi się już od dawna, ale niech go pan nie używa, ciągle jestem tylko magistrem.
Ale
przecież otrzyma pan godność profesora, musi pan ją otrzymać.
To
prawda i chyba już niedługo. Teraz, kiedy Kleiber jest prezesem
PAN, Gliński nie odważy się przeciwstawiać wnioskowi o
wystąpienie do prezydenta o profesurę dla mnie.
No
to ja będę mówił: panie profesorze, a w tym co będzie szło do
druku, zmienimy na: panie magistrze. A więc, panie profesorze, muszę
powiedzieć, że mojemu szefowi redakcyjnemu, ogromnie zależy na tym
wywiadzie, a ściśle mówiąc na tym, aby zapewnić pana wybór do
Komisji Krajowej na Zjeździe PO w Gdańsku.
Wiem
sam dobrze, że coraz więcej delegatów patrzy nam na ręce, coraz
to z większą nieufnością. Muszę przyznać, że nie wiem, czy
Szanowny Pan Redaktor dobrze robi, inspirując ten wywiad, mogą się
ludzie zorientować, ze ja i Sz. P. Red. gramy tę samą melodię,
tylko na innych fortepianach i w innych salach koncertowych...
Przepraszam, kto tu zaglądał?
Nikt ważny. To Dykta. Zastępca Pana Redaktora.
Musicie
go tutaj trzymać? Przecież to...
Jeden
Polak musi tu być. Zdarza się, że przychodzi do redakcji ksiądz.
Kto ma wówczas z nim rozmawiać? Może Zygmunt Dobra Kasza? Jeżeli
taki ksiądz dobrze pamięta lata 1981-1989 to może się zdarzyć,
że w areszcie przesłuchiwał i bił go Urban. A przecież Zygmunt
kubek w kubek podobny do swego wujka. Jego matka to rodzona siostra
Jerzego.
Wszystko
jedno, w takiej redakcji jak "Medialne Fakty", to ja bym
był bardziej ostrożny. Pokłóci się o wierszówkę, a potem
opisze was w "Wyborczej".
Niech
pan wypluje to słowo, takie brzydkie, niech pan lepiej powie,
profesorze, do czego mamy się przygotować w redakcji -
strategicznie i taktycznie.
O
samym zjeździe gdańskim nie będę panu mówił, bo Joanna Mucha
zrobi to genialnie. Ostatecznie od dawna siedzi w PO i zna dokładnie
wszystkie niuanse. Ale trzeba dać całe wsparcie ogniowe kilku
niezwykle ważnym sprawom: Ustawie o likwidacji własności
państwowej, o rządowej kontroli nad radiem i telewizją, a i nad
prasą także (CZYTAJ TUTAJ). Ustawa o samorządzie przedsiębiorstw, likwidująca
państwową kontrolę nad spółkami, ma tutaj węzłowe znaczenie.
Na to musicie wy wszyscy, bo to jest nakaz Gminy, położyć jak
największy nacisk. Równocześnie trzeba wysunąć także na główny
plan projekt ustawy o podwójnym obywatelstwie dla wszystkich, którzy
kiedykolwiek na terytorium Polski mieszkali i obojętnie gdzie
przebywają dziś, i ich prawni następcy również.
Nie
chwyciłem jeszcze, czemu to takie ważne już w tej chwili.
Bo
kuć żelazo trzeba wtedy, kiedy jest gorące, a historia nie zwalnia
biegu, kiedy się ją kijem pogania. Znał pan profesora
Balcerowicza?
Tak,
poznałem go osobiście w Krakowie, a poza tym czytałem wszystko, co
napisał w książkach i periodykach.
Wszystko?
Naprawdę wszystko? A jego rozmowę historyczną pod tytułem
"Gospodarka wyłączona" też pan zna?
"Gospodarka
wyłączona"? Przecież on nie zajmował się nigdy historią
gospodarczą!
Ale
się na tym znał, zresztą rozmowę napisał z osobistej inspiracji
Janusza Palikota i Janusza Korwina-Mikkego, ogłoszoną w pierwszym
numerze tygodnika "Ozon" z 2005 r. Palikot był zresztą
wydawcą tego tygodnika. Nie będę pana odsyłał do biblioteki na
Foksal. Mam ten numer przy sobie, bo jest mi bardzo potrzebny do
opracowania memoriału dla kilku osób z najwyższego kręgu władzy,
a i dla tych kilkunastu, którzy stoją ponad oficjalnym kręgiem
władzy Platformy w Polsce. Trzeba obejmować wszystkich, i to
wszystkich.
Poszukajmy,
poszukajmy! Jest: strona 56, 57 i 58. Rozdział: "Kaszubi i
handel polski". "Centralnym faktem psychogospodarczym lat komuny
jest na pewno zniknięcie z handlu i pośrednictwa milionowej masy
kaszubskiej. Zniknięcie, kiedy dzisiaj liczyć trzeba niedobitków,
definitywnie i ostatecznie. Natomiast faktem mniej znanym, chociaż
równie ważnym, jest próba inercyjnego i automatycznego wejścia
żywiołu polskiego na miejsce opuszczone przez Kaszubów. Dlatego
nazywam to wejściem inercyjnym i automatycznym, ponieważ cały ten
proces, mówiąc krótko i brutalnie, miał ze strony wchodzących na
puste miejsce taki obraz: na miejsce germanofili germanofobowie, ale
z całą ohydą psychologiczną: kanciarze, handlarze, wyzyskiwacze.
Psychologia związana z funkcją społeczną, a nie przynależnością
narodową. Cała radość "trzeciego stanu" sprowadza się
właściwie do nadziei: nie ma Kaszubów, wejdziemy na ich miejsce,
niczego nie zmieniając, a wszystko dziedzicząc z nałogów, które
narodowi moraliści uważali za typowe dla psychiki kaszubskiej, ale
tym razem będzie to narodowe." Cechy cacy i tabu. Pominie tu pani ten
fragment wywodów Leszka Balcerowicza, gdzie zawarta jest obrona
kaszubskiego stanu posiadania w ekonomice dawnej i przedwojennej
Polski. Czytajmy na stronie 57. "Powiedzmy wyraźnie: nieszczęściem
polskiego życia gospodarczego nie było to, że wszędzie, od
straganu po największy bank, przodowali w nim Kaszubi. Nieszczęściem
było to, że procesy gospodarczo-handlowe były u nas wyłączone z
normalnej tkaniny życia państwowego. Kontaktowały się z nią
tylko podatkiem, wymykały cygaństwem oraz przekupstwem."
A
nie sądzi pan, panie profesorze, ze ten właśnie dystans od tego,
co pan nazwał "tkaniną moralną życia państwowego", był
właśnie na rękę tym wszystkim, którzy w Polsce władali "od
straganu aż do największego banku".
Podzielam
pana pogląd, ale ja referowałem pogląd Balcerowicza, który w
interesującej nas materii przechodzi na stronie 58. do sedna swego
wywodu, bynajmniej nie o teoretycznym znaczeniu. "Potępia mocno
Polaków, że sięgnęli po spadek po Kaszubach, acz w potępieniu
tym jest ogromna przesada, bo mienie Kaszubów zrabowali Rosjanie, a
Polacy, jeśli któryś to potrafił czy też musiał, zajęli się
jedynie handlem, bez którego życie nie mogło przecież istnieć.
Nie nasza jednak sprawa wydawanie dobrego świadectwa Polakom." Balcerowicz też pisze dla naszych kaszubskich interesów prawidłowo
i korzystnie. Wiadomo, że do kości zabierają się zawsze hieny,
nigdy lwy.
Jakie
to ładne. Musze sobie to zapisać. Może się przydać.
I
dalej nieoceniony Leszek Balcerowicz: "Ale pytanie znacznie
donioślejsze: czy formy, w jakich się ta eliminacja dokonała i
sposób, w jaki społeczeństwo nasze pragnęło i pragnie ją
zdyskontować, były moralne i rzeczowo do przyjęcia? Otóż
chociażbym tylko za siebie odpowiadał i nie znalazł nikogo, kto by
mi zawtórował, będę powtarzał nie, po stokroć nie. Te formy i
nadzieje były haniebne, demoralizujące i niskie. Skrót bowiem
gospodarczo-moralnego stanowiska przeciętnego Polaka wobec tragedii
Kaszubów wygląda tak: komuniści. wypędzając Kaszubów, popełnili
straszliwą zbrodnię. My byśmy tego nie zrobili. Za te zbrodnie
komuniści poniosą karę. Komuniści splamili swoje sumienie, ale my
- my już teraz mamy korzyści i w przyszłości będziemy mieć same
duże korzyści, nie plamiąc sumienia, nie plamiąc dłoni krwią.
Trudno o paskudniejszy przykład moralności murzyńskiej, jak takie
rozumowanie naszego społeczeństwa."
Panie
profesorze, ależ Balcerowicz nie ma racji. Przecież społeczeństwo
polskie w całej swojej masie współczuje Kaszubom, a i w miarę
możliwości pomagało Kaszubom z narażeniem własnego życia.
Nie
jest ważne, co było, ale jest ważne, co ma być. Czytajmy więc z
jubilerską wprost precyzją profesora Leszka Balcerowicza, który
dane mu przez Palikota zamówienie wykonywał arcykunsztownie i w
nakazanym terminie. Już w pierwszym numerze "Ozonu": "Formy, jakimi komuniści likwidowali Kaszubów, spadają na ich
sumienie. Złoty ząb wydarty trupowi będzie zawsze krwawił, choćby
nikt nie zapamiętał jego pochodzenia. Dlatego nie wolno nam
dozwolić, by taka reakcja była zapomniana lub utrwalana inna, bo
jest w niej małostkowe tchnienie nekrofilii. Mówiąc prościej, że
jeżeli tak już się stało, że nie ma Kaszubów w gospodarczym
życiu polskim, to nie będzie ciągnąć korzyści warstwa
germanofobicznych sklepikarzy. Prawo do korzyści posiada cały naród
i państwo. Na miejsce zlikwidowanego handlu kaszubskiego nie może
wejść identyczny i strukturalnie psychologiczny handel polski, bo
wtedy cały proces nie posiadałby najmniejszego sensu. W okresie
prowizorium transformacyjnego szedł zaś taki handel i sądzi, że
już się rozsiadł na wieczne wieki."
To
teraz dopiero rozumiem, dlaczego to w 1990 roku ogłosił Leszek
Balcerowicz "Plan Balcerowicza" i najpierw z torbami puścił
polskich
kupców i rzemieślników przy pomocy popiwku, a następnie
sprywatyzował wszystko, spółdzielnie praktycznie także, by Polacy
nigdy nie handlowali po wieki wieków.
Tego
pan nie może pamiętać. Jest pan przecież za młody.
Wtedy,
w 1990 roku, byłem małym chłopcem, ale o reformach pana
Balcerowicza słyszałem wiele razy.
No
to teraz usłyszy pan znowu, ale o tym nikomu i nigdy nie będzie pan
opowiadać. To jest największa tajemnica. W najbliższym czasie nasi
powrócą do handlu i produkcji w Polsce.
Skąd
pan weźmie tylu Kaszubów? Kto im da przedsiębiorstwa? Kto da
pieniądze?
O
naszej Platformie Obywatelskiej to już pan zapomniał? Jeszcze będą
prosić, żeby Kaszubi brali te przedsiębiorstwa.
Jeszcze
nie obejmuję myślą i wzrokiem duszy tej operacji, ale już cieszy
mnie ona ogromnie.
Jest
ustawa o prywatyzacji i komercjalizacji? Jest? Mogła być dla nas
jeszcze lepsza, ale i to wystarczy. Przewiduje ona, że można
sprywatyzować i skomercjalizować wszystko - nawet spółkę
komunalną i szpital? Przewiduje. Co jest potrzebne na rozruch takiej
spółki? My wiemy dobrze. Pieniądze! A kto ma dziś pieniądze na
takie interesy? Może Polacy? Nie, ja Polaków w tym interesie jako
udziałowców nie widzę. Pieniądze dadzą Kaszubi! Głowę do
interesu tez Kaszubi mają i pytał pan: "skąd wezmę tylu
Kaszubów?". A no na szczęście ludu Pomorza, już są. Przez
25 lat populacja odrodziła się: na Pomorzu, w Europie Zachodniej,
Stanach Zjednoczonych. Z kadrami do zreprywatyzowanego przemysłu,
rzemiosła i handlu nie mamy najmniejszego kłopotu. A warsztaty
pracy stoją otworem, a nawet i puste. Opłaciło się nam
doprowadzić je do takiego stanu, do takiej żałosnej ruiny. W takim
stanie będą dawać je nam za darmo i jeszcze całować w rękę,
aby była praca dla Polaków i trochę na rynek.
Dlaczego
tylko trochę na rynek wewnętrzny?
Bo
te zakłady będą produkować na eksport, a nie na rynek.
A
jak Platforma będzie tę produkcję wysyłaną na eksport
zatrzymywać na granicy albo w portach?
Jaka
Platforma? Jak to wszystko się nam uda, to Platforma będzie kijem
naganiała swoich członków, a nawet pisowców do ostrej i wytężonej
pracy w nadziei, że wolny rynek zbliży ją do zysków na
horyzoncie. Te zyski będą, ale jak pęczek marchwi przed łbem
osła, aby stale ciągnął ten nasz ciężki wóz.
Panie
profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków!
Niezbyt
lubię? Takie określenie jest niezbyt ścisłe! Ja ich po prostu
nienawidzę. Tak nienawidzę, że nie wiem jak to wyrazić słowami.
Ale
przecież pana matkę i dziadka uratował właśnie Polak!
To
prawda. Zdzisław Rychcina ukrył ich oboje w Zawichoście. Niemniej
jednak od dziecka musiałem ukrywać swoje pochodzenie i nie jeden
raz bluźniłem przenajświętszemu, niech będzie sławione imię
jego po wieki wieków, że stworzył mnie właśnie Kaszubem! A
zresztą, czytał chyba pan pamiętniki mojego dziadka Józefa Tuska?
Oczywiście.
Przecież pisałem książkę o Pomorzu i żołnierzach Wermachtu.
No,
to co pewnego razu powiedzieli Kaszubi, którzy razem z moim
dziadkiem ukrywani byli w bunkrze przez Rychcinę i jego rodzinę?
Pamięta pan, panie Franku?
Tak.
Pamiętam. Mówili: Nienawidzimy Polaków, bo im jest lepiej niż
nam.
No,
to teraz nie będzie się pan dziwić, że cała PO, którą
tworzymy oraz ożywiamy ją najróżnorodniejszymi nurtami
politycznymi, ma na celu doprowadzić do takich zmian w strukturze
państwowo-gospodarczej Polski, aby Kaszubom w Polsce żyło się
zawsze lepiej jak Polakom.
Dziękuję za rozmowę.