Podczas zeszłotygodniowej sesji Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych minimalną większością głosów przyjęło stanowisko, w którym wyraża "głęboka troskę i zaniepokojenie sposobem wyboru papieża Franciszka I".
Rasistowski i neokolonialny dym nad Kaplicą Sykstyńską |
Przeciwko przejęciu tego stanowiska głosowały przede wszystkim państwa, w których katolicy stanowią znaczną część ludności, poparły je natomiast zgodnie wszystkie kraje islamskie. Niektóre państwa proponowały realizację bardziej konkretnych działań. Arabia Saudyjska zgłosiła wniosek o wprowadzenie sankcji gospodarczych wobec Watykanu i odcięcie go od zasobów wina mszalnego, póki "nie zostanie tam wprowadzona pełna demokracja". Stanowisko Narodów Zjednoczonych poparła też zdecydowanie Białoruś. Według słów jej ambasadora przy ONZ Wasilija Bykowa: "W przypadku mojego kraju wystarczyło, żeby kilku członków komisji trochę pomyliło się w liczeniu głosów, a już grożą nam sankcjami, Unia Europejska zamyka granice, wysyłają nam obserwatorów OBWE. A kto wie, jakie nieprawidłowości dzieją się w Watykanie, a cała demokratyczna Europa milczy. Przecież w zaciszu Kaplicy Sykstyńskiej mogą być bezczelnie łamane prawa człowieka, a wybory skandalicznie fałszowane. Przecież każdy chyba oglądał ''Rodzinę Borgiów" i wie, co tam się może dziać".
Oburzenie niektórych państw budzą też inne aspekty wyborów papieskich.
Zdaniem przedstawiciela Sudanu kolor dymu oznajmiającego o wyborze papieża ma charakter wybitnie rasistowski. "Biały dym symbolicznie potwierdza tylko neokolonialny charakter papiestwa i premedytację w jego działaniu na rzecz utrzymania za wszelką cenę dominacji białego człowieka. Widać wyraźnie, że kierownictwo Kościoła rzymskiego z pełną świadomością realizuje antyafrykańską politykę w każdej dziedzinie, stawiając nienaturalny kolorystycznie, ale za to biały, dym ponad bardziej naturalny, powszechny i demokratyczny dym czarny czy szary".
Poproszony przez "Medialne Fakty'' o skomentowanie działań ONZ jeden z dziennikarzy "Tygodnika Powszechnego" stwierdził: "To oczywisty idiotyzm. Państwa kompletnie niedemokratyczne jak Arabia Saudyjska czy Chiny domagają się od tak specyficznego tworu jakim jest papiestwo przestrzegania zasad demokracji i praw człowieka. Jednak, mimo kompletnej absurdalności działania ONZ, pytania o procedury wyboru papieża wcale nie są bezzasadne. Wybieranie nowej głowy Kościoła przez "urzędników starego reżimu", bo tym w rzeczywistości są przecież kardynałowie, służy skostnieniu papiestwa i odsuwa realną dyskusję nad tak ważnymi problemami jak antykoncepcja i in vitro na daleką przyszłość. A trzeba na te tematy poważnie rozmawiać, aby się za kilkaset lat nie okazało, że ostatni prawdziwy świecki katolik bezdzietnie umrze na AIDS, a na jego grobie, będącym też symbolicznym grobem Kościoła, znajdzie się epitafium "Nigdy nie używałem prezerwatywy i nie pomyślałem o in vitro''. A przecież papieże nie zawsze byli wybierani przez kardynałów. Kiedyś biskupa Rzymu wybierał lud rzymski. Nie należy też zapominać o średniowiecznych tradycjach soborowych, w myśl których świeccy katolicy i zwykli duchowni mieli wpływ na rządy papieskie. Pomysł, aby udemokratycznić proces wyboru Ojca Świętego, wcale nie jest taki niedorzeczny. Może przez głosowanie w parafiach, może jakoś nowocześniej - np. za pomocą SMS-ów. A może po prostu zmodyfikować w duchu współczesności obecną procedurę. Nie od dziś wiadomo, że jedną z głównych inspiracji dla powstania programu ''Big Brother" były właśnie obrady kolegium kardynalskiego. A gdyby teraz odwrócić sytuację i zorganizować kardynalskie reality show, w którym widzowie będą nominować nowego papieża?".