Kongres Prezydentów Miast Polskich, który odbył się we Wrocławiu, zadecydował o 50-procentowej podwyżce biletów komunikacji miejskiej w całej Polsce. Powodem tego jest makabryczne odkrycie, dokonane w stolicy Estonii, Tallinie - mieście, które od początku 2013 r. wprowadziło "bezpłatną" komunikację miejską. Okazało się jednak, że wcale ona taka bezpłatna nie jest i, jak wszystko w życiu, ma swoją cenę.
Oficjalnie władze miasta krok ten tłumaczyły kryzysem gospodarczym i ogromnym bezrobociem na terenie
mieszkańców Warszawy do gułagu |
Estonii. Bezpłatne przejazdy miały pomóc, znajdującym się w ciężkiej sytuacji mieszkańcom, zwiększyć liczbę osób zameldowanych w Tallinie i płacących w mieście podatki, a przy okazji rozładować korki w stolicy nadbałtyckiego kraju. Wszystko okazało się jednak jednym wielkim kłamstwem. Przypomnijmy, dwa dni temu w niezwykle opiniotwórczym, ogólnoświatowym periodyku internetowym "The Onion" ukazał się artykuł odkrywający kulisy "bezpłatnej" komunikacji. Dziennikarze "Onionu", przy pomocy nielicznych niezależnych i nie do końca zastraszonych miejscowych żurnalistów, przeprowadzili śledztwo w sprawie masowych zaginięć obywateli Estonii, którymi nie chciała zająć się miejscowa policja. Okazało się, że całe autobusy mieszkańców Tallina wywożone są na Syberię, gdzie trafiają do ciężkich obozów pracy. Ci za mali lub za słabi, aby rąbać tajgę, są traktowani jako rezerwuar organów do przeszczepów. Właśnie ze sprzedaży: nerek arabskim szejkom i niewolników zarządowi rosyjskich gułagów, finansowana są rzekomo bezpłatne przejazdy tallińskimi autobusami. Oblicza się, że bezpłatna komunikacja miejska Tallina mogła pochłonąć dotychczas nawet kilkanaście tysięcy ofiar.
Informacje "Onionu" wywołały ogromną burzę polityczną w tym nadbałtyckim kraju. W całym kraju wybuchły zamieszki. Burmistrz Tallina i cały zarząd miasta zostali aresztowani przez francuskich spadochroniarzy. Do dymisji podał się również rząd Estonii, podejrzewany o łatanie w ten sposób dziury budżetowej.
Przed ujawnieniem tej makabrycznej historii idea bezpłatnej komunikacji budziła szerokie zainteresowanie również w naszym kraju. Do Tallina jeździły liczne delegacje polskich miast, które, oprócz raczenia się estońską wódką na koszt podatników, miały również odkrywać "jak to się robi w Estonii", a także zbadać możliwość wprowadzenia takich rozwiązań u siebie. Prawie wszystkie wracały przekonane, "że u nas się tak nie da", gdyż polskie miasta nie będą w stanie sfinansować bezpłatnych przejazdów dla wszystkich mieszkańców i turystów. Tylko śląskie, 60-tysięczne Żory, niewielkie podwarszawskie Żąbki i częściowo Nysa postanowiły pójść w ślady stolicy Estonii. Obecnie wyjaśniło się, że niechęć polskich metropolii nie miała podłoża tylko finansowego.
- Od początku coś podejrzewałem. To niemożliwe, żeby taka zapyziała dziura, jak postradziecki Tallin w silnie dotkniętej kryzysem Estonii, mogła pozwolić sobie na coś takiego - powiedział "Medialnym Faktom" prezydent Poznania, Ryszard Grobelny. - I jeszcze ten bezpłatny Internet dla każdego Estończyka. W dodatku bez żadnych ograniczeń. Od razu wydało mi się to nadzwyczaj podejrzane. - Ręka boska obroniła nas przed zrobieniem z Warszawy drugiego Tallina- stwierdziła prezydent stolicy Polski, Hanna Gronkiewicz-Waltz. - To się mogło skończyć ogromnym nieszczęściem, niewiele mniejszym od tego, jakiego Warszawa doznała podczas II wojny światowej. Przecież, wprowadzając bezpłatną komunikację miejską, skazalibyśmy tysiące mieszkańców naszego miasta na egzystencję w sowieckich gułagach.
Dlatego też włodarze wszystkich największych miast niemal jednogłośnie zadecydowali o zdecydowanej podwyżce biletów. Jak możemy przeczytać w opublikowanym przez uczestników Kongresu Prezydentów Miast Polskich oświadczeniu: "Tylko utrzymywanie bardzo wysokich cen przejazdów pojazdami komunikacji miejskiej może ocalić nasz kraj od wtórnej sowietyzacji, a wielotysięczną rzeszę Polaków przed niewolnictwem i międzynarodowymi gangami handlarzy organów".