czwartek, 24 stycznia 2013

KATARZYNA W. NIE ZABIŁA MADZI


INTERWENCJA

Te fakty nie są tak medialne, żeby przykuć uwagę „Faktu”, „Uwagi” lub „Wysokich Obcasów”. O tej historii nikt by nie usłyszał, gdyby nie wstrząsający list naszej czytelniczki. „Medialne Fakty” postanowiły zająć się sprawą 37-letniej samotnej matki, która nie zabiła swojego dziecka.


Nasz tekst ukazał się również w tygodniku 
Uwarzam Że
Katarzyna Wiśniowiecka (nazwisko tylko do wiadomości redakcji i czytelników MF) od siedmiu lat wychowuje samotnie małą Madzię. W ciążę zaszła nagle, podczas stosunku płciowego z mężczyzną. - Nikt się tego nie spodziewał. Ani ja, ani on - mówi zaskoczona Katarzyna. - Jednak stało się. Postanowiłam więc początkowo nie zabijać dziecka, tylko spróbować wychować.

Jak brzemienna w skutkach była decyzja ciężarnej, okazało się wkrótce po porodzie. - Madzia od urodzenia była trudnym dzieckiem. Już w wieku trzech miesięcy robiła pod siebie. I to kilka razy dziennie. Potem było coraz gorzej - wymioty i biegunki, ssanie i przygryzanie piersi podczas karmienia. Dobrze, że przez dłuższy czas nie miała zębów. To wtedy zaczęłam myśleć o ostatecznym rozwiązaniu.

- Samotne matki wychowują synów na SS-manów, zbrodniarzy i dewiantów - tłumaczy dr Waldemar Paruch, politolog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. - Z córkami nie bywa lepiej. Dziwne, że odpowiednie służby socjalne, których taki przerost mamy w niby wolnym kraju, nie zajęły się tym patologicznym przypadkiem.


To nie do końca prawda. Kiedy Katarzyna dojrzała do decyzji, aby zabić Madzię, postanowiła zrobić to, odstawiając małą od piersi. - Córka miała wtedy sześć lat. Pewnego dnia, bez żadnego ostrzeżenia, przestałam ją karmić w naturalny sposób. Następnie zgłosiłam się na policję, informując, że chciałam zabić dziecko. Policjanci skierowali sprawę do sądu rodzinnego, a ten wystąpił o opinię do Gminnego Ośrodka Pomocy Rodzinie, żeby opieka społeczna oceniła, czy małej było ze mną dobrze.

Z powodu uchybień proceduralnych we wniosku, trafił on jednak do niewłaściwego GOPR-u. Goprowcy z Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego stwierdzili w swojej opinii, że zaniechanie naturalnego karmienia 6-letniej Madzi w żaden sposób nie zagrażało jej życiu. W związku z tym sąd rodzinny oddalił powództwo, Katarzyna uniknęła kary, a dziewczynka przeżyła.

Gehenna pani Wiśniowieckiej miała więc trwać dalej. Madzia poszła do szkoły. Podręczniki w Polsce są drogie. Obiady ze szkolnego cateringu nie dorównują jakością swojej cenie. Dla uzupełnienia dramatycznego obrazu ciężko doświadczonej przez los rodziny należy dodać, że Katarzyna jest doktorem semiologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego i zarabia zaledwie średnią krajową. - Gdyby po narodzinach Madzi zgłosił się do mnie jakiś dziennikarz „Faktu”, albo „Superaka”, które codziennie czytamy z córką, albo chociaż detektyw Rutkowski, wiedziałabym co robić. Tyle mnie ominęło, straciłam młodość... Wiem, że w wieku 37 lat nikt mi już nie zaproponuje sesji zdjęciowej w stroju Lady Godivy, choćbym własnoręcznie poćwiartowała Madzię... - płacze zrozpaczona Katarzyna Wiśniowiecka.