poniedziałek, 7 stycznia 2013

KIM DZONG UN I OBAMA ZMIERZĄ SIĘ NA WIZJI


Konflikt pomiędzy USA a Koreą Północną coraz bliższy rozwiązania. Rozstrzygnąć go ma pojedynek pomiędzy przywódcami obu państw - prezydentem USA, Barackiem Obamą i Najwyższym Przywódcą Partii, Armii i Narodu Korei Północnej, Kim Dzong Unem. 


Przywódcy US of A i KRL-D w ocieplonych wizerunkach
Jak dowiedziały się Medialne Fakty, propozycja taka padła podczas spotkania obu przywódców w czasie rozdania nagród "Time'a" na Człowieka Roku, który obaj wygrali (CZYTAJ TUTAJ). Wobec domniemanego posiadania przez oba kraje broni atomowej (CZYTAJ TUTAJ) i nieskuteczności sankcji ekonomicznych wobec władz Korei, które - jak się okazało - są gotowe walczyć z nimi do ostatniej kropli soków żołądkowych swoich obywateli - wydaje się to jedynym rozsądnym wyjściem, aby przełamać pat w stosunkach Waszyngton-Phenian.

Nieoficjalnie mówi się, że projekt pojedynku ma bezpośrednie źródło w działalności byłego prezydenta Ugandy Idiego Amina, zwanego "Pogromcą całego Imperium Brytyjskiego". Tytuł ten uzyskał, zwyciężając w walce na gołe pięści z królową Wielkiej Brytanii, Elżbietą II. Wygrał walkowerem, ponieważ monarchini nie stawiła się na ringu. W taki sposób wielokrotnie triumfował też nad prezydentem sąsiedniej Tanzanii. (Przegrał z nią jednak decydujące starcie - kiedy w 1979 r. do Ugandy wkroczyła armia tanzańska, Amin musiał na zawsze uciekać z kraju.)


Przywódca Korei zaproponował pojedynek na moździerze. Kim Dzong Un znany jest z mistrzowskiego posługiwania się tą bronią. Właśnie za jej pomocą został zgładzony jeden z koreańskich ministrów Kim Chol, skazany na śmierć za picie alkoholu w czasie państwowej żałoby. Do historii przeszły popisy Kima w czasie nauki w Szwajcarii, podczas których - na oczach zdumionych uczniów i nauczycieli - na boisku szkolnym przecinał moździerzowymi pociskami jaskółki w locie.

Na taką formułę nie zgodził się jednak prezydent USA, który oświadczył, że, choć jest formalnym zwierzchnikiem sił zbrojnych, nie posiada jednak bezpośredniego doświadczenia wojskowego. - Kim ma zaś stopień marszałka, ponadto dysponuje częścią wewnętrznej mocy wojennej, nie tylko swoich nieżyjących ojca i dziada (Kim Dzong Ila i Kim Ir Sena - przyp. MF), ale także setek dawnych koreańskich bohaterów, na czele z założycielem Korei, królem Tongmyonguem i jego jednorożcem. Barack Obama stwierdził, że miał na myśli raczej pojedynek sportowy np. grę w bilard.

Przywódca Korei zdecydowanie sprzeciwił się takiemu rozwiązaniu. - Bilard jest typowo imperialistycznym sportem. Zbijanie bil symbolizuje niszczenie przedstawicieli klasy robotniczej przez kapitalistów. Dodatkowo bila zbijająca ma kolor biały, pozostałe zaś są kolorowe. Gra w bilard stanowi więc wyraźną metaforę wyzysku kolorowej społeczności Trzeciego Świata przez białego imperialistę - powiedział koreański ambasador w Pekinie Kim Park Suk. Z podobnych powodów przywódca Korei odrzucił koszykówkę, boks i MMA.

Wobec tego prezydent USA złożył propozycję, aby rozgrywka odbyła się na terenie neutralnym. Np. w Iranie, który broni atomowej nie posiada. Według tego planu, pojedynek przywódców miałby przybrać charakter nieco bardziej zbiorowy. Zgodnie z propozycją Waszyngtonu, zwycięzcą ma zostać to państwo, które szybciej podbije większą część Iranu. Phenian jeszcze nie udzielił oficjalnej odpowiedzi, jednak z nieoficjalnych źródeł wiemy, iż koreański ambasador w Pekinie, podczas rozmowy z chińskim ministrem spraw zagranicznych, dopytywał się o możliwość wypożyczenia części floty handlowej.

Na razie ustalono tylko, że pojedynek będzie transmitowany w państwowych telewizjach w KRL-D i Stanach, a w przypadku zwycięstwa Obamy, Korea ma zlikwidować wszelkie wojskowe elementy swojego programu nuklearnego i oddać go pod kontrolę międzynarodową. W sytuacji triumfu Kima, Waszyngton przekaże Phenianowi kontyngent argentyńskiej wołowiny i know how w efektywnym zarządzaniu obozami koncentracyjnymi.