- Albo my, albo oni. Obywateli jest i
tak o kilkanaście milionów za dużo - mówił dziś o problemie
biedy w Polsce minister finansów Jacek Vincent Rostowski, będący
gościem porannych „Sygnałów dnia” na antenie radiowej Jedynki.
|
Zapytany, jakimi metodami, rząd chce się pozbyć biednych,
Jacek Rostowski nabrał w usta "Cisowianki"
|
Gość Programu I Polskiego Radia
nawiązał tym samym do dochodzenia prowadzonego przez prokuraturę
przeciwko biednym nękającym bogatym (
CZYTAJ TUTAJ). - Podstawowa
zasada zdrowej gospodarki jest niezmienna od lat: więcej bogatych to
mniej biednych. I odwrotnie: więcej biednych - mniej bogatych.
Oznacza to nie tylko, że duża liczba ludzi żyjących w ubóstwie
jest groźna dla zamożnych, bo może wywołać jakąś
nieodpowiedzialną rewolucję i zabić bogatych. To działa też w
drugą stronę. Bogaci, bogacąc się, ubogacają biednych, dzięki
czemu jest ich mniej, a ogółowi społeczeństwa statystycznie żyje
się lepiej. Polski wolny rynek jest jednak równie młody, jak
polska demokracja, dlatego to przełożenie nie działa automatycznie. To rodzi dylematy. Albo my, albo oni. Obywateli jest i
tak o kilkanaście milionów za dużo. Kto, na ten przykład, będzie
utrzymywał biednych emerytów? Normalni ludzie powinni pracować co
najmniej do 89. roku życia, żeby system się nie załamał, ale
wiemy, że w najbliższym czasie niemożliwe jest kolejne
podniesienie progów emerytalnych. Toteż rządzący powinni rozważyć
inne metody wyrównania dysproporcji ilościowej między ubogimi i
bogatymi, która szkodzi gospodarce oraz prowadzi do bijącego w
spokój ducha zamożnych rozwarstwienia społecznego. Dla każdego
normalnego ekonomisty i polityka wybór powinien być prosty i
ostateczny - wyjaśniał słuchaczom Jedynki
Rostowski.
Więcej na temat korzystnego dla
biednych i bezrobotnych uelastycznienia kodeksu pracy w wieczornej
„Kropce nad i” w TVN24 u Moniki Olejnik powie przewodniczący SLD
Leszek Miller lub lider Ruchu Palikota, Janusz.